Od nawna zabierałam się do rozpoczęcia blogu. Zaczynałam, kupowałam domenę, spędzałam trochę czasu na budowaniu strony i moja wena twórcza się kończyła tak mniej więcej w momencie decydowania o treści. Czasem chciałam pisać o ogrodnictwie, czasem o pieczeniu chleba, czasem otwierać konsulting. To wszystko nadal jest na mojej liscie "do zrobienia", ale na razie zdecydowałam ze poswiecę trochę czasu finansom.
Zamin rozpiszę się o sobie, swoim doświadczeniu i dlaczego myslę ze mam odpowiednią wiedzę żeby sie nią podzielić, pozwól mi najpierw wyjaśnić skąd mi się nagle wzięła nowa fala twórczej weny i energii na kolejną probę.
Po pierwsze, właśnie wróciliśmy z wakacji, więc moje ciągłe wypalenie i zmęczenie na chwile mi przeszło i wrócił zapał (mam nadzieję nie słomiany tym razem), żeby coś stworzyć. Po drugie, i w zasadzie najważniejsze, kupiłam sierpniowy numer polskiego "Forbes Women" i natknęłam się na artykuł o robieniu rewolucji finansowej wśród kobiet. "Uczę kobiety inwestowania. Czyli kupowania wartościowych akcji firm na wyprzedażach, czyli wtedy gdy cena niższa jest niż ich wartość.", wypowiadała się ekspertka od finansów. Newsletter na który się zapisałam był jeszcze bardziej intrygujący: "Cała Twoja nowa "praca" polega na tym, by czekać… na moment, gdy pojawi się okazja do tańszego zakupu wartościowych akcji, a potem, gdy przeceny akcji się skończą na moment, gdy wartość wzrośnie na tyle, by opłacało Ci się je sprzedać."
Strategia zupełnie jak w świetnym tiktok-u, który zawojował internet: "I buy low, watch the stock, and then sell high".
Artykuł/rozmowa był poprostu najlepszą zachetą jaką znaleźć. Bo jak nie zareagować na taką dezinformację, szczególnie jeśli artykuł z ekspertką ukazuje się w renomowanym magazynie? W taki wlaśnie sposób zdecydowałam że może jednak mam odpowiednią wiedzę i doświadczenie żeby podzielić się obiektywną i prawdziwą wiedzą o świecie finansów.
Witam na moim blogu! Rozpoczynamy.
Comments